Na koniec podsumowań roku 2011 - obiecywany Tajemniczy Bonus.
Ostatnie 12 miesięcy było na tyle udane pod względem dobrej muzyki, że stworzyłem jeszcze jedno zestawienie - najlepszych EPek. Pięć poniższych było na tyle udanych, że szkoda byłoby je pominąć, na rzecz tradycyjnych albumów długogrających.

OCENA: 7,1
Free my mind
Ósma EPka północnoirlandzkiego producenta nie przynosi rewolucji. Nadal jest to solidny, atmosferyczny drum'n'bass (czy też jak kto woli - liquid funk). Fani łykną, antyfani się nie przekonają.

OCENA: 7,2
Pins and needles [Skold mix]
Zaciera uczucie rozczarowania po ich czwartym albumie studyjnym - "Pins And Needles" z zeszłego roku. 3 premierowe utwory + 5 okołoindustrialowych remiksów piosenek ze wspomnianej płyty. W sam raz na gotycką imprezę, niekoniecznie urodzinową.

OCENA: 7,5
Magic was ruler
Krótka, różnorodna i niesamowicie klimatyczna płytka. Coś pomiędzy popem z lat '80., funkiem i disco - a wszystko podane w konwencji chillwave'owego biesiadnego megamiksu. Znaczy, że jest rozmyte, ale melodyjne.
2. Tom Encore "Spellbound"
OCENA: 10,0
Spellbound [Zeppy Zep RMX]
Mroczny, chłodny, minimalistyczny dubstep.
1. Unicorn Kid "Tidal Rave"

Boys of paradise
8-bit + dance + szum fal + zamiłowanie do turkusu. Tak w skrócie można scharakteryzować efemeryczny gatunek, jakim jest seapunk. Narodził się w okolicach zeszłego roku i zostawił po sobie chociażby taki ultramelodyjny minialbum. W sam raz dla fanów muzyki z gier na Pegasusa.
***
I jeszcze jeden bonus na koniec - w postaci świetnego albumu, z którym spóźniłem się przy zestawieniu płyt długogrających:

OCENA: 8,7
Feels good
Femtakt
Dubstep, electro, pop, jakieś mroczne sample... Eksperymentalna, ale wpadająca w ucho elektronika w każdym razie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz