czwartek, 17 stycznia 2013

Top 2012 cz. 4: Albumy długogrające


Podsumowania roku 2012 zamykamy zestawienie dziesięciu najlepszych płyt studyjnych.
W tym roku do grona pretendentów do tytułu płyty roku zakwalifikowało się mniej albumów, ale za to miały one wyższe oceny. I tak, pierwszą dzisiątkę rok temu otwierały Komety z wynikiem 6,9/10 - teraz Netsky na analogicnzym miejscu nabił 7,3 punkta.
W tym roku w zestawieniu mamy niemal pełną rozpiętość gatunkową.




10. Netsky "2"
OCENA: 7,3

The whistle song
Puppy

Na początek małe zaskoczenie, bo w "Szafie" prezentuję niewiele dubstepowych czy drum'n'bassowych płyt. A że lubię te gatunki, to niemal każdy krążek w tej konwencji dostaje ode mnie przyzwoite noty.
Tutaj, poza wspomnianymi dubstepem i drum'n'bassem usłyszymy też nieco jungle, electro house'u czy funku - a wszystko gdzieś w połowie drogi między komercyjnym Skrilleksem a producentami, których muzyka nigdy nie opuszcza dusznych klubów.

9. Japandroids "Celebration Rock"
OCENA: 7,4

The nights of wine and roses
The house that heaven built

Po mocno noise-rockowym debiucie, kanadyjski duet na drugim krążku postawił na więcej punkowej energii, nieco przystępniejszą formę i spory potencjał koncertowy. Moim zdaniem to krok naprzód.




8. Demolka "Demolka"
OCENA: 7,4

Zing bank punk
Probówka

Electro-punk po łódzku. Fagot (znany z grup 19 Wiosen i Procesor Plus) oraz Dziewczyna Rakieta i ich debiutanckie dzieło. Agresywne dźwięki starych syntezatorów plus skandowane futurystyczne teksty. To lubię!



7. Lana Del Rey "Born To Die"
OCENA: 7,4

Carmen
Without you

Ta pani zajęła pierwsze miejsce w tegorocznym rankingu najczęściej wyszukiwanych w Google kobiet. Moim zdaniem zasłużenie. Jej oszałamiająca kariera to nie tylko efekt nachalnej promocji w mediach (i pieniędzy bogatego taty). Debiutancki "duży krążek" Lizzy Grant to solidna porcja smutnego popu z dużą ilością smyczków, gitar a la The Shadows i... hip-hopowych smaczków.
Cztery single promujące tę płytę zostały co prawda brutalnie zajechane przez komercyjne stacje radiowe, ale na albumie "Born To Die" jest jeszcze kilka nieodkrytych perełek.

6. Crippled Black Phoenix "(Mankind) The Crafty Ape"
OCENA: 7,4

Get down and live with it
The brain/Poznan

Rock progresywny, post-rock, neofolk - wszystko na jednej, smutnej monumentalnej płycie. Większość utworów na tym podwójnym wydawnictwie ma ponad 6 minut, najdłuższy - prawie 15. Ale słuchajcie ich cierpliwie - opłaca się!



5. Mumford & Sons "Babel"
OCENA: 8,2

Below my feet
The boxer

Od kiedy po raz pierwszy usłyszałem Fleet Foxes, obowiązkowo przesłuchuję płyty utrzymane w tej konwencji - smutnego indie-folku. Krążek idealny na samotny spacer jesienną łąką lub ośnieżonym lasem.




4. First Aid Kit "The Lion's Roar"
OCENA: 8,3

This old routine
King of the world

Smutny indie-folk po raz drugi - tym razem w żeńskim wydaniu. Bardziej różnorodnie zaaranżowany od krążka Mumford & Sons.





3. d'Eon "Music For Feyboards vol. 1"
OCENA: 8,5

#84
#61

Płyta niemal w całości wypełniona klawiszowymi plamami. Ambient - czasem niepokojący, czasem uspokajający - ale zawsze niesamowicie klimatyczny.




2. Beach House "Bloom"
OCENA: 8,9

Troublemaker
Wishes

Przebojowy dream pop. Rozmyte dźwięki, ciepły kobiecy wokal i melodie, które zostają w głowie na długie tygodnie.




1. Trust "TRST"
OCENA: 10,0

Bulbform
The last dregs

Mroczny synthpop rodem z lat '80. - idealny na gotycką dyskotekę.

Kolejne podsumowania - za rok!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz